Jimi Hendrix był osobą, która bardzo mocno od serca wzięła sobie dewizę „żyj szybko i umieraj młodo”. Fakty są takie, że nikt do końca nie zna prawdy na temat śmierci tego niebywale utalentowanego gitarzysty, należy jednak stwierdzić, iż przyczyniły się do niej różnego rodzaju używki i nałogi, z którym musiał on walczyć.
Na początku chcielibyśmy zaznaczyć, iż Jimi Hendrix był pochodzenia afroamerykańskiego, meksykańskiego oraz indiańskiego. Być może ta wybuchowa mieszanka również miała wpływ na jego życie. Jego sytuacja rodzinna nigdy nie należała do łatwych. Część jego rodzeństwa oddana była do adopcji, część z nich była chora. Natomiast małżeństwo jego rodziców rozpadło się, gdy ten miał 9 lat. Ciekawostką jest to, że ojciec Jimiego – James Allen Ross Hendrix posiadał u każdej ręki 6 palców. Jimi miał ich pięć, ale były wyjątkowo długie, co ułatwiało mu grę na gitarze. Ten fantastyczny gitarzysta, o którego talencie możecie przekonać się oglądając poniższe wideo, uzależniony był od narkotyków, alkoholu oraz seksu i historii erotycznych. Możliwe nawet, że dokuczała mu lekomania, wszak regularnie łykał leki nasenne – nawet w dniu śmierci.
Jimi Hendrix zmarł 18 września 1970, okoliczności jego śmierci w Londynie nie do końca są jasne. Przyjmuje się, że zmarł on przez zachłyśnięcie i zadławienie się swoimi wymiocinami. Jego ówczesna dziewczyna znalazła go wymiotującego i dławiącego się w jednym z londyńskich hoteli. Próbowała pomóc, wezwała karetkę, ale nikt nie był w stanie nic zrobić – genialny gitarzysta zmarł. Okoliczności jego śmierci do dziś nie są jasne. Co prawda w jego organizmie znaleziono ślady różnego rodzaju narkotyków, leków i alkoholu, jednak lekarze twierdzą, że nie to było przyczyną śmierci, a zwyczajne zadławienie. Mówi się, że ktoś mógł pomóc mu w opuszczeniu tego świata, jednak w tej chwili nic nie może już zostać wyjaśnione, ponieważ najbliższa mu wtedy osoba – jego dziewczyna Monika Dannemann nie żyje – popełniła samobójstwo. Czyżby nie potrafiła z czymś żyć?
